piątek, 5 marca 2010

Alicja w Krainie Burtona



Widziałam wczoraj Alicję w Krainie Czarów (Alice in Wonderland, reż. Tim Burton, 2010).
Musze przemyśleć, ale na pierwsze oko jest rozczarowująco. W sensie spodziewania się czegoś znacznie, znacznie, znacznie!
Ale polski dubbing żenial! Chyba wybiorę się raz jeszcze na oryginał. Może to co mnie rajcuje w tym filmie to tylko polska nakladka...
Zastanawiają mnie wybory fabularne Burtona. Dlaczego czyni bohaterką 19-latkę i nic z tym nie robi? Zapowiada, że zrobi, ale nie robi?
Przemyśleć, przemyśleć. Napisać! Ale potem.


kilka dni później...
I przyszło "potem". Trochę długo czekam, potem zapomnę najważniejsze moje uwagi do Alicji i już nikt się nie dowie.
Moje zastrzeżenie jest tak naprawdę jedno - zastrzeżenie niewykorzystanej szansy. Tim robi 19-latkę główną bohaterką i nic z tym nie robi. Jak jest różnica pomiędzy 19-letnią a kilkuletnią Alicją? Tu, w tym filmie - żadna.
Zaczyna zawiązywać fabułę wokół imprezy zaręczynowej i co? i nic? Nie wiem, a chciałabym wiedzieć, nawet mogłabym sie pokłócić, ale mam takie wewnętrzne przekonanie, że ten niechciany związek na górze powinien się objawić jakimś chcianym na dole.
Cały film czekałam aż coś strzeli pomiędzy nią a Kapelusznikiem. Kurczę, nie można urosnąć swojej bohaterki i dalej ją trzymać w karbach kilkulatki. A gdzie seks (i nie mówię tu o scenach)? A jeśli nie seks, to gdzie zaciekawienie? Gdzie burza hormonów?
Na koniec dziewczyna wychodzi z norki i oświadcza prawie-narzeczonemu, że wyjść za niego nie może, bo go nie kocha. A co ona przeżyła tam na dole, że wie, że go nie kocha? Że wie, co to miłość?
Wobec powyższych pytań i braku odpowiedzi, film jest dla mnie niewiarygodny emocjonalnie, a to już zamach stanu, panie Burton, to już zamach stanu!

2 komentarze:

Morganablackcat pisze...

Witaj, bardzo ciekawa interpretacja i chyba bardzo osobista.:) :) :)

EM'N Trea pisze...

Subiektywne rządzi obiektywnym :)