poniedziałek, 25 stycznia 2010

All that jazz jest do kupienia na allegro - koleżka z IE sprzedaje. Ma też inne filmmy Boba, tj. Słodką Charity i Lenny'ego. Oczywiście nie są to polskie wydania. Czekam spokojnie do przelewu za styczeń i zamówię. Pomyślałam - przeglad filmów by B.F. - jest to jakaś myśl. W weekend obejrzałam Mary Poppins (reż. Hamilton Luske, Robert Stevenson, 1964) po raz pierwszy w życiu - bardzo urocze. Andrews daje radę choć gdy czytałam w dzieciństwie książki o Mary jakoś zupełnie inaczej ją sobie wyobrażałam. Upłynęlo chyba wystarczająco duzo czasu, żeby ze swobodą i tolerancją przyjąć wyniki pracy czyjejś wyobraźni. Supercalifragilistic-expialidocious. Generalnie jest git.
***
A jak już jestem w okolicach filmów piosenkowych (w sumie to od poczatku stycznia jakoś z nich nie wyszłam, z czego spostrzegawcza/y czytelni/cz/k/a już dawno zdał/a sobie sprawę), odświeżyłam też niedawno Jadzię - nasza rodzimą produkcję z '36 r. (reż. Mieczysław Krawicz). Z kinem autorskim mało ma wspólnego, ale Smosarska robi słodkie oczy a'la w niemym kinie i te dialogi!!! czy ludzie, co je pisali nie zostawili żadnego materiału genetycznego? Państwo rozmawiają ze sobe od niechcenia i dowcipnie. Dlaczego współczesne kino boi się takiego dialogu? Ostatni to chyba Bareja dzielnie stał na straży tej tradycji. 3 x ech

Brak komentarzy: